Młyny Wodne

EKOOAZA to od XIX wieku młynarska osada w Tokarach w malowniczej Dolinie rzeki Toczna płynącej przez tereny dwóch Parków Krajobrazowych: Nadbużańskiego i Podlaskiego Przełomu Bugu, to dziewicze obszary Południowego Podlasia, chroniona Strefa Natura 2000.

Nad brzegiem rzeki w Tokarach od ponad 100 lat pracuje nasz młyn wodny. Tylko on jeden na Tocznej przetrwał dziejowe zawieruchy i nadal mieli zboża na mąkę i kasze. Pozostałe 9 młynów wodnych, kiedyś również pracujących na tej rzece jest od dawna nieczynne, zmieniono ich przeznaczenie albo popadły w ruinę, a po co najmniej 2 nie ma już śladu.

Za oknami młyna płynie rzeka, a jej spiętrzona na jazie woda z szumem i hukiem spada na turbiny wodne. Z galerii młyna rozpościera się przepiękny widok na Dolinę rzeki Toczna. To Nadbużański krajobraz wypełniony rozległymi łąkami z dzikimi zaroślami, w których gniazdują różne gatunki ptaków, lasami, polami uprawnymi a pomiędzy nimi doliną spokojnie płynie rzeka Toczna pełna ryb, bobrów i wydr. Przy młynie są stawy porośnięte trzciną dającą schronienie rybom i różnorodnemu ptactwu wodnemu dokarmianemu ekologicznym ziarnem które „nie przeszło” selekcji do młyna na mąkę. Dbamy od pokoleń o to naturalnie piękne bioróżnorodne środowisko Doliny Tocznej.

Piętrząc „wodę na młyn” zatrzymujemy na jazie rzekę, dzięki czemu jej woda może przenikać gruntem na okoliczne łąki i pola. Obecnie, na początku XXI wieku, na Tocznej tylko młyn w Tokarach tak robi. Produkując tradycyjnymi i ekologicznymi metodami, które potwierdzają przyznane certyfikaty: PL-EKO-06 i Jakość Tradycja, utrzymujemy retencję rzeczną, która podnosi poziom wód gruntowych. Jeszcze do ok. połowy XX wieku o taką retencję wód w dolinie Tocznej dbało 8 innych młynów wodnych, wówczas czynnych i pracujących cały rok. Piętrzona na 9 jazach rzeka była cały rok pełna wody i nikt nie słyszał o żadnej suszy w Dolinie, a naturalny dobrostan przyrody bujnie się rozwijał.

Młyn „tak jak dawniej” napędzają najbardziej ekologiczną z odnawialnych - energią wodną zanurzone w nurcie rzeki turbiny wodne, to one wprawiają w ruch maszyny młyńskie. Nieustanny ruch wirników turbin samoistnie oczyszcza i napowietrza wodę w rzece; cieszą się z tego ryby i raki w niej żyjące.

Wszystkie „Nadbużańskie” mąki i kasze obecnie produkowane są tylko w jednym młynie w Tokarach zbudowanym w 1905 roku. Tradycje młynarstwa wodnego w Tokarach nad Toczną sięgają początków XIX wieku. Wtedy to na przeciwległym brzegu rzeki pracował stary drewniany młyn wodny napędzany wielkim, drewnianym kołem wodnym – niestety ok. 1885 roku w wyniku podpalenia spłonął.

Prowadzenie młyna zawsze było działalnością wymagającą zaangażowania całej rodziny właściciela. Tak było w XIX, XX i jest w XXI wieku – Nasza Firma młynarska kontynuuje 100-letnie rodzinne tradycje młynarskie (Prezesa Spółki) w rzemieślniczej produkcji mąk ekologicznych. Ten młyn między pozostałymi 9 młynami pracującymi na początku XX wieku na Tocznej wyróżniał się wysoką jakością usług i wytwarzanych w nim produktów.

Była to zasługa ówczesnych Właścicieli, kunsztu Młynarza i nowoczesnych maszyn, na których potrafił robić wyborne mąki i kasze. Zboża zwożone w tamtych czasach do młyna były wyłącznie ekologiczne (ale bez certyfikatu). Nadbużańskie rolnictwo nie znało żadnych nawozów czy chemicznych środków ochrony roślin aż do lat 60 XX wieku. W Młynie było dużo maszyn dokładnie czyszczących zboża przed przemiałem, mąki nieśpiesznie a dokładnie mielono na żarnach i walcach młyńskich specjalnie rowkowanych i ostrzonych. Maszyny do robienia kaszy jaglanej i jęczmiennej uzupełniały pełną ofertę możliwości przemiałowych młyna. Produkowane w tym młynie mąki i kasze były sławne na okolicę i chwalone za doskonałą jakość.

Każda Gospodyni wiedziała, że z mąki z młyna z Tokar chleb będzie pięknie wyrośnięty, pachnący i długo świeży, a ciasta delikatne, jasne i zawsze się udadzą. Mąki i kasze prosto z młyna trafiały też na „pańskie stoły” okolicznych Plebanii i Pałaców, w tym na Dwór ziemiański w Mężeninie nad Bugiem. Chleby, bułki, domowe kluski i ciasta z naszych mąk konsumowali i chwalili znamienici Goście licznie (nawet w liczbie 200 osób) zjeżdżający od 1924 roku na spotkania i wakacyjne turnusy „kolonii umiejętnego wypoczynku” organizowane tu przez „Spółdzielnię Przyjaciół Uroczyska Mężenin” zarządzaną przez Polskie Towarzystwo Teozoficzne.

Do przygotowywania codziennych głównie jarskich, a nawet wegetariańskich posiłków dla tak licznych Gości potrzeba było dużo kaszy i mąki. I tak, już 100 lat temu, wśród Konsumentów produktów z naszego młyna były też znakomite Osoby; przedstawiciele różnych polskich środowisk intelektualnych i światopoglądowych należący do wyznawców teozofii czyli „boskiej mądrości”, spotykający się w Nadbużańskim Dworze w Mężeninie, zamieszkujący w trzcinowych chatkach budowanych w dworskim parku. Teozofia miała wiele elementów wspólnych współczesnym ekofilozofiom, bo zakładała jedność człowieka z naturą, którą należy chronić a nie zmieniać. Była to kompilacja różnych teorii wywodzonych z filozofii: buddyzmu, Starożytnego Egiptu i Wschodu. Jej wyznawcy głosili, że istnienie człowieka wpisane jest w jakiś uniwersalny plan wszechświata, jest przechodzeniem jednego bytu w drugi, póki nie osiągnie się pełnego oświecenia, aż „siły duchowe i fizyczne stanowić będą jedno”. Do Mężenina przyjeżdżali m. in.: gen. Michał Tokarzewski – Karaszewicz – Piłsudczyk, Legionista, uczestnik walk o Wilno i Lwów, bohaterski doktor Janusz Korczak – uznawany za prekursora walki o Prawa Dziecka, pedagog dziecięcy, Wanda Dynowska – podróżniczka, pisarka, tłumaczka, joginka i filantropka, to Ona Karolowi Wojtyle przepowiedziała, że zostanie pierwszym w historii słowiańskim papieżem. Irena Netto – aktorka Zespołu Teatralnego „Reduta” (założonego przez słynnego Juliusza Osterwę, który był przekonany, że „ teatr stworzył Bóg dla tych, którym nie wystarcza kościół”) organizowała występy i warsztaty teatralne w Mężeninie Bywali też ludzie innych opcji np. Igor Newerly sekretarz Janusza Korczaka, lewicowy pisarz i pedagog, Wanda Wasilewska wtedy działaczka PPS, której matka też Wanda była teozofką. Obie Panie, z Mężenina, spacerem wzdłuż rzeki Tocznej przychodziły do młyna w Tokarach po kaszę jaglaną i razowe mąkę, w których produkcji już wówczas specjalizował się młyn w Tokarach. Córka - Wanda Wasilewska późniejsza polska działaczka i pisarka komunistyczna, założycielka Związku Patriotów Polskich i pomysłodawczyni utworzenia Wojska Polskiego w ZSRR opowiadała o teozofach z Mężenina w nagranych w1964 roku w Polskim Radiu wspomnieniach: „Pamiętam, co mi opowiadali chłopi na temat teozofów, że odbywają jakieś nocne pochody, chodzą w białych długich szatach ze świecami i mają jakieś ołtarze, a głównym kapłanem jest generał Tokarzewski, który odprawia tam jakieś mistyczne nabożeństwa”.

Wszyscy teozofowie preferowali wyżywienie wegetariańskie i bez alkoholu, kąpiele rzeczne i słoneczne, gimnastykę szwedzką z elementami jogi, medytacje na łonie natury, piesze wyprawy krajoznawcze, także w Dolinę Tocznej. Osoby te były w Polsce prekursorami ekologicznego stylu życia, takiego też odżywiania, wypoczynku w zgodzie ze środowiskiem naturalnym i w przyjaźni dla zdrowia.

Dla autora „Kariery Nikodema Dyzmy” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza to magiczne, tajemnicze Uroczysko Mężenin nad Bugiem staje się inspiracją do opisania epizodu mistycznych obrzędów „odprawianych” przez Panie teozofki, w których Nikoś (główny bohater) dzielnie uczestniczył.

W okresie międzywojennym młyn produkował kasze na rządowe zamówienie dla Wojska Polskiego, a w czasie II wojny światowej był kryjówką i miejscem spotkań dla różnych Partyzantów i Działaczy ruchu oporu na Podlasiu, w tym urodzonego w Tokarach, bohatera Władysława Łukasiuka, kapitana AK pseudonim „Młot” i jego partyzanckiego oddziału żołnierzy AK. W 1944 roku młyn został zaminowany i „wysadzony w powietrze” przez wycofujące się pod naporem armii sowieckiej oddziały niemieckiego Wermachtu. Odbudowany wysiłkiem rodziny, pracował do 1955 roku, kiedy to władze komunistyczne (w ramach akcji rozkułaczania wsi) zakazały jego działalności i przeznaczyły go do upaństwowienia. Odzyskany przez prawowitego właściciela, do 1965 roku przemielał usługowo zboża na osypkę, mąkę i kaszę dla okolicznej ludności. Został przez polskie władze komunistyczne ponownie zamknięty i asygnowany do upaństwowienia. Niszczał i był okradany ze wszystkiego co dało się oderwać od ściany bądź podłogi aż do 1980 roku. Wtedy to prawowity spadkobierca - Ojciec Prezesa, rozpoczął tu działalność gospodarczą, produkcję forniru - naturalnych oklein meblowych. Młyn nadal nieczynny stał się magazynem wyrobów gotowych tej produkcji. W 1992 roku po naprawie budynku i zakupie nowych maszyn młyn został ponownie uruchomiony . Wkrótce również przy młynie wzniesiono nowy jaz „piętrzący wodę na młyn” wraz z mostem. Odbudowano turbinownię, w której ponownie zainstalowano wyremontowaną stuletnią turbinę wodną Francisa, która zaczęła „tak jak dawniej” napędzać główne maszyny w młynie – bo „Co po młynie? jak woda w nim nie płynie”.

A młyny wodne na ziemiach polskich budowano od XII wieku. Przez wiele stuleci mełły zboża na mąkę na chleb i paszę dla zwierząt korzystając wyłącznie z odnawialnej bioenergii wody. Koncepcja wykorzystania sił natury do poruszania wodnego koła młyńskiego prawdopodobnie pochodzi z Czech. Pierwsze młyny wodne były małe i zależne od warunków atmosferycznych, miały jednak wydajność (ilość przemielonego ziarna w ciągu 1 godziny) co najmniej dziesięciokrotnie większą od ręcznych żaren.

Gdy młyn był w ruchu w pobliżu napędzającego go koła szumiała i bryzgała białą pianą - istna otchłań. Im więcej można było zgromadzić i spiętrzyć wody dla młyna, tym dłużej mógł on pracować. Dlatego każdy z 10 młynów wodnych na rzece Tocznej próbował zatrzymać i zgromadzić jak najwięcej „wody na młyn” - często z tego powodu dochodziło do nieporozumień między właścicielami młynów wodnych. Dzięki 10 stopniom piętrzącym wodę dla poszczególnych młynów i mimo że długość rzeki była tylko ok. 35 km. Stale utrzymywana była wysoka retencja - wody w przyległych do rzeki gruntach nie brakowało. Rzeka była też spławna w środkowym i dolnym biegu aż do ujścia do Bugu. Dzięki spiętrzonej wodzie Chłopi mieli dużo częściej sianokosy, dostatek ryb i raków. W Dolinie bujnie rozwijało się bioróżnorodne życie fauny i flory, a z okolicznych lasów przychodziła całymi stadami spragniona wody zwierzyna.

A młyn, ten nienasycony potwór, dobrotliwie warczy i w ogromnych zębiskach przeżuwa i przeżuwa młode ziarno. Szerokim strumieniem spada woda na koło i dołem wypływa w bulgotach i pianie. Dzień i noc w otwartą paszczę sypie się żyto, dzień i noc w białych tumanach pachnących chlebem wysypuje się strumień mąki. (…) Toteż kiedy jak kiedy, ale wczesną jesienią młyn odpoczynku nie zazna. Stęsknili się ludzie za chlebem, za czarnym, pachnącym chlebem, którego wielu od wiosny w ustach nie miało”. [T. Dołęga-Mostowicz, „Profesor Wilczur”, rozdz. XIII].

Według opinii wiejskiej właściciele młynów znali specjalne zaklęcia, za pomocą których potrafili pokierować wodą tak, by w odpowiedni sposób poruszała koła młyńskie: „Nie ma jak młynarzom, bo na słońce nie wyłażą, siedzą sobie w chłodzie, każą robić wodzie”. Mawiano także, że: „Dobry młynarz wszystko zmiele”, „Taki sobie młynarz dobry jak i wojewoda - wojewodzie ludzie robią, młynarzowi woda”. Koło młyńskie obracało się bezustannie, a młynarz wsłuchiwał się w pracę mechanizmu: „Młynarzowi przerwie się spanie, gdy mu koło stanie”. Tylko 11 listopada przerywano robotę. Wierzono, że w dzień św. Marcina, kto nie stosuje się do zakazu ryzykuje awarią koła.

W XIX w. nastąpiła mechanizacja napędu młynów. Tradycyjne koła wodne zastąpiono bardziej wydajnymi turbinami, w miejsce kamieni młyńskich instalowano mlewniki walcowe. Wyposażenie technologiczne wzbogacano także przez wprowadzanie urządzeń czyszczących zboże i sortujących mlewo. Zastosowanie w młynach maszyn parowych oraz nowych metod przemiału podniosło znacznie wydajność, w krótszym czasie produkowano więcej mąki, lepszej jakości, szczególnie dużo większe ilości mąk „białych” wielokrotnie rafinowanych poprzez przesiewanie na sitach młyńskich, żeby dokładnie „oczyścić” je z tego co dla człowieka najzdrowsze w mielonym ziarnie tj. z łuski i kiełków, po takim „oczyszczeniu” pozostawał biały, o małej wartości odżywczej - aksamitny pył (mąka typ 450, 480, 500).

Mechanizacja prac zapoczątkowała rozwój przemysłu zbożowo-młynarskiego. Tym samym usługowe młyny wodne przeszły do historii wypełniwszy swe wielowiekowe zadania. Tradycyjne młyny wodne umiejscowione na małych rzekach zaczęły podupadać i w większości przeszły do historii. Niektóre przeniesiono do skansenów, gdzie stoją zaledwie nad brzegami strumyków, często zdekompletowane i niezdolne już do pełnienia pierwotnych funkcji. Rozwój technologii młynarstwa prześledzić można np. w polskim Muzeum Młynarstwa i Wodnych Urządzeń Przemysłu Wiejskiego w Jaraczu (http://www.muzeum-szreniawa.pl/?q=pl/node/78) albo w austriackim Muzeum Młynarstwa w Hohenems (http://www.museum-stoffels-saege-muehle.at/e-muehlenmuseum.html).

Młyny zachowały się do dziś zarówno w nazwach miejscowości (np. Młynarze, Zamłynie, Młynisko), jak i w nazwiskach (np. Młynarz, Młynarski, Młynarczuk, Młynarczyk, Młyński, Młynik) oraz przysłowiach: „Choć młyn miele, jednak mąki niewiele”, „Co do młyna zawiezą, we młynie zmielą”, „Jaka woda taki młyn, a zły ojciec też zły syn”. O plotkarzach do dziś mówi się: „On jako młyn jest: co nasypią - miele” oraz „Gęba mu lata jak pytel we młynie”. Osoba zaradna i przedsiębiorcza zawsze „na swój młyn wodę obraca”.

 

 

 

„Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie”

Instytucja Zarządzająca PROW 2014-2020 – Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Materiał współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach poddziałania „Wsparcie działań informacyjnych i promocyjnych realizowanych przez grupy producentów na rynku wewnętrznym” Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020.